Wstęp
Oświadczenie opublikowane przez nas w związku z eksmisją skłotu RC10 i zaaresztowaniem osób zaangażowanych w działalność kolektywu, mającymi miejsce w dniach 23-24 lutego, domaga się swojego uzupełnienia, które pomoże Wam zrozumieć przyczyny tych feralnych wydarzeń, jak i, mamy nadzieję, skłoni do zastanowienia się nad poważnymi problemami trawiącymi polski ruch anarchistyczny od środka. Nadszedł czas, by opowiedzieć o zeszłomiesięcznych wydarzeniach, które bezpośrednio poprzedziły eksmisję skłotu przy ul. Celnej 10 i są z nią (w mniej lub bardziej ścisły sposób) związane. Postaramy się przekazać informacje jak najbardziej wyczerpująco i zgodnie z prawdą, zatajając jedynie imiona osób zaangażowanych w sprawę. Zwłoka w publikacji niniejszego oświadczenia nie wynika z naszej opieszałości czy niechęci dzielenia się z Wami naszymi doświadczeniami – spowodowana jest względami bezpieczeństwa i ostrożnością w obliczu toczących się postępowań powiązanych ze sprawą.
Poniedziałek 20.02.
Jako, że jesteśmy częścią środowiska antynacjonalistycznego, w naszym towarzystwie obracały się osoby kojarzone z antyfaszystkowskimi bojówkami. Jedna z takich osób, której niestety zaufałyśmy, gościła w budynku kilka razy w ciągu tygodni poprzedzających eksmisję i posiadała własne klucze. W poniedziałek późnym wieczorem osoba ta wraz z trzema kolegami wtargnęła do cudzego pokoju, agresywnie próbując wyrzucić z niego jednego z gości naszego kolektywu, by następnie go pobić. Tłumaczyli to swoimi podejrzeniami, jakoby goszcząca osoba współpracowała z policją. Rzucali wieloma groźbami i szykanami, ustawili się w wyraźnie bojowych pozach otaczając róg pokoju w którym przebywała dwójka osób z kolektywu oraz gość, tym samym nie pozostawiając im przestrzeni do ewentualnej ucieczki. Jednocześnie osoby te zupełnie ignorowały prośby o opuszczenie pokoju (o ironio,nad łóżkiem, na którym przebywały atakowane osoby, były rozpisane zasady bezprzemocowego rozwiązywania konfliktów na skłocie RCIO).
Dopiero, gdy w pokoju pojawiło się więcej osób spośród naszego kolektywu, czterech intruzów nieco się uspokoiło i zaczęło uzasadniać swoją agresję chęcią “chronienia” (sic!) naszej grupy. W jednoznaczny sposób daliśmy im do zrozumienia, że nie potrzebujemy ich ,,ochrony”, jeżeli ma się ona sprowadzać do przemocy psychicznej mającej na celu zaznaczenie swojej dominacji. Mimo to głośna awantura trwała kilka godzin i była prowadzona z pominięciem wszelkich zasad bezpieczeństwa.
Wszystko odbywało się w atmosferze zastraszenia, a ponadto w obecności telefonów oraz przy uchylonym oknie. Padły informacje, które nie powinny w żadnym wypadku pojawiać się w takich okolicznościach. W obliczu wzmożonej inwigilacji ruchów wolnościowych w Polsce zachowanie czwórki intruzów było zupełnie nieodpowiedzialne, a wywierana przez nich presja, która uniemożliwiła nam zachowanie należytej ostrożności – szczególnie niewybaczalna. Po wielu lekceważonych prośbach z naszej strony czterech agresorów opuściło budynek, chociaż do samego końca nie zrozumieli oni niestosowności swojego zachowania, które w naszym odbiorze było zbliżone do metod działania faszystów czy policji i miało na celu jedynie zastraszenie, demonstrację swojej siły oraz wyższości. Mimo wyraźnych komunikatów, że absolutnie nie życzymy sobie by nas przed kimkolwiek “bronić” wbrew naszej woli (policja też istnieje podobno po to, by nas “chronić”), zwłaszcza w tak przemocowy sposób, napastnicy wciąż obstawiali przy swoich ,,racjach”.
Wtorek 21.02.
Następnego wieczora te same osoby znów pojawiły się pod skłotem RCIO. Tym razem nie wpuściłyśmy ich do środka, więc awantura toczyła się na ulicy. Padły wtedy groźby i wyzwiska. Dowiedzieliśmy się, że agresorzy są w kontakcie z całym krakowskim środowiskiem bojówkarskim i skorzystają z tych znajomości, aby zaprowadzić swoje porządki w skłocie RCIO. Całej sytuacji przyglądali się sąsiedzi, podczas gdy do opanowania kłótni na zewnątrz dołączało się coraz więcej osób, które poprosiłyśmy o pomoc w tej sytuacji. Udało nam się wtedy umówić z tamtą czwórką na mediacje następnego dnia w zaprzyjaźnionym lokalu, z udziałem osoby, o ile to możliwe, bezstronnej, aby załagodzić sytuację i nie dopuścić do eskalacji przemocy.
Środa 22.02.
Następnego dnia jeden z nich zażądał osobnego spotkania z jedną z osób z kolektywu. Mimo że inne osoby próbowały jej wyperswadować ten pomysł, osoba ta poszła na spotkanie i urwał się z nią kontakt. Pomimo poważnych obaw o jej bezpieczeństwo, trzy osoby z kolektywu udały się na zaplanowane mediacje.
Po kilku godzinach trudnych rozmów, w czasie których pod naszym adresem wielokrotnie padały groźby doszliśmy do porozumienia. Ustaliłyśmy, że my nie będziemy nazywały ich kibolami/policją oraz będziemy prostować plotki jakoby osoby podczas najścia miały ze sobą łańcuchy (w istocie jeden bawił się smyczą do kluczy, a drugi łańcuszkiem do kluczy, w sposób mający na celu zastraszenie), a oni nie będą się wtrącać w to, kto jest gościem kolektywu. To bardzo znamienne, że w tej nierównej sytuacji naszym warunkiem, jako osób szykanowanych i nękanych, było zaprzestanie stosowania przemocy, z kolei czterech bojówkarzy stawiających się w pozycji władzy dyktowało nam warunki sprowadzające się do kontrolowania naszej narracji na temat ostatnich zajść. Mechanizmy te znamy bardzo dobrze z praktyk przemocowego społeczeństwa, w którym ofiary nie mają prawa mówić swoim głosem o doświadczeniu przemocy. Zaraz po powrocie z mediacji znalazła się wyżej wspomniana osoba z kolektywu, która po wyjściu na spotkanie przez cały dzień nie odbierała telefonów i nie dawała żadnego znaku życia. Okazało się, że cały dzień aż do naszych mediacji spędziła w mieszkaniu jednego z nich, gdzie została poturbowana, zastraszona i przetrzymana przez kilka godzin. Została też przemocą zmuszona do zadeklarowania, że “będzie po stronie” bojówkarzy. Podczas gdy osoba ta była przetrzymywana, opowiedziano jej ze szczegółami plan napaści na skłot RC10 i groźbami zmuszono do obiecania, że w krytycznej sytuacji odbarykadowałaby drzwi.
Trudno nam ocenić, czy mieli oni realne możliwości i na tyle duże wpływy, by wprowadzić ten dramat w życie, ale według opowiedzianych przez nich planów w noc po blokadzie marszu nacjonalistów w Hajnówce chcieliby, aby duża grupa bojówkarzy luźno związanych z ruchem antyfaszystowskim miała zaatakowała skłot na Celnej, by, jak powiedział jeden z czwórki, “wyczyścić go z hipisów”, wprowadzić swoje porządki i stworzyć “prawdziwy, sportowy skłot”. Przy okazji nie obyło się bez niezwykle agresywnych i obraźliwych uwag pod kierunkiem zamieszkujących go osób. Padały tez mocno niewybredne żarty na temat tego, co napastnicy chcieliby zrobić poszczególnym osobom zamieszkującym RC10. Nie wiemy, czy kierowane pod naszym adresem groźby były tylko kolejną próbą zastraszenia nas czy realnymi planami napaści, ale stało się wtedy dla nas jasne, że nie możemy ufać w żadne umowy z ich grupą i musimy podjąć działania mające na celu zabezpieczenie budynku.
Czwartek 23.02
Niezależnie od tego, jakimi możliwościami szturmowymi oni dysponowali, w czwartek w likwidacji skłotu wyręczył ich państwowy aparat represji. To znamienne, że w pierwszych chwilach policjantów kryminalnych szturmujących nasze drzwi w cywilnych ubraniach wzięliśmy za “antifę”… Po szczegółowy opis tamtejszych wydarzeń odsyłamy do opublikowanego przez nas bezpośrednio po nich oświadczenia, tu zamieszczamy jedynie skrót, by nie było dziury w narracji.
W czwartek pracowałyśmy przez cały dzień, jednocześnie obserwując ulicę. Jakiś czas przed decydującymi wydarzeniami widziano podejrzanie zachowujące się osoby obserwujące nasz budynek. Około godziny 19.00, kiedy zakładałyśmy drugi zamek do frontowych drzwi, przed nami zatrzymał się samochód, z którego wysiadło dwóch osiłków. Bluzgając i grożąc, rzucili się na drzwi. Byliśmy pewni, że to zwiastun zapowiedzianego ataku. Schroniliśmy się za drzwiami, napierając na nie, żeby je zamknąć. Po chwili napastnicy zaczęli krzyczeć, że są z policji. Szybko zebrała się spora grupa, która zaczęła forsować drzwi. Nakazały_liśmy jednemu z napastników pokazanie legitymacji i podanie nazwiska. Dopiero wtedy zrozumieliśmy, że tym razem mamy doczynienia z prawdziwą policją. Zaraz potem pojawiły się oznakowane samochody policyjne. Było już jasne, że jesteśmy w przegranej sytuacji. Uzgodniłyśmy, że dalszy „aktywny” opór jest bezcelowy i naraża nas na większą odpowiedzialność karną. Postanowiliśmy przejść do biernego oporu i drzwi zostały otwarte.
Do budynku wdarła się policja. Od razu przyparła wszystkie osoby do ściany. Pytani o powód interwencji odpowiadali, że szukają narkotyków i za chwilę przyjadą psy. Oczywiście żadnych narkotyków nie znaleźli, więc później tłumaczyli interwencję chęcią wylegitymowania „dziwnie zachowujących się osób”. Dziewięć osób znajdujących się w budynku zostało zatrzymanych. Policja w całej swej “dobroduszności” pozwoliła zabrać jednej osobie rzeczy osobiste i przekazać zwierzęta do wyznaczonej przez nas opiekunki. Nie interesowały ich znajdujące się w środku komputery ani telefony. Szukali jedynie rzeczy mogących pochodzić z kradzieży. Budynek został zamknięty i oplombowany. Wszystkie zatrzymane osoby zostały wypuszczone po upływie doby z zarzutami kradzieży prądu. Jednej osobie dodatkowo zarzuca się naruszenie nietykalności cielesnej policjanta.
Nasz komentarz
Uważamy za ważne, żeby w tym miejscu powiedzieć jasno, że w naszej ocenie podejrzenia kierowane pod adresem osób goszczących na skłocie RC10 opierają się na niepotwierdzonych i szkodliwych plotkach. Dopóki sprawa nie będzie oficjalnie wyjaśniona kolektyw RC10 powstrzymuje się od dalszych komentarzy na ten temat. Jednocześnie chcemy zwrócić uwagę na to, że bezprecedensowe akty przemocy, które miały ostatnio miejsce w Krakowie, nie mogą być tłumaczone jakimikolwiek podejrzeniami i bez względu na wszystko, osoby które się ich dopuściły zasługują na ostrą krytykę i reakcję ze strony środowiska w całej Polsce. Choć to oczywiste, pragniemy również wyraźnie zaznaczyć, że mamy jednoznacznie wrogi stosunek wobec policji, wobec czego nie widzimy żadnego usprawiedliwienia dla jakichkolwiek form współpracy z tą instytucją.
Do tej pory czujemy się zastraszeni, zwłaszcza w świetle braku jednoznacznej reakcji i solidarności ze strony krakowskiego środowiska antyfaszystowskiego i anarchistycznego.
Bilans ostatnich tygodni to dużo strachu, nerwów i zwątpienie w środowiskową solidarność, przemoc policyjna wobec dziewięciu osób, czterocyfrowe zadłużenie kolektywu w związku z kosztami prawnymi oraz zamknięcie jedynego w mieście aktywistycznego skłotu wraz z eksmisją wszystkich rodzących się tam inicjatyw. Całe to zajście uwidacznia jednocześnie ogromny problem, który istnieje od dawna wewnątrz środowiska wolnościowego i antyfaszystowskiego. Jest nim bezpardonowa przemoc i faszystowskie metody wymierzania sprawiedliwości rodem wprost ze środowisk nacjonalistycznych. Przy całej świadomości, że za przemoc odpowiedzialni są sprawcy, obawiamy się, że skoro coś takiego w ogóle mogło się wydarzyć, oznacza to, że od 10-20 lat mamy jako środowisko poważny problem z mówieniem głośnego NIE praktykom zaczerpniętym wprost z patriarchalno-kapitalistycznego “ładu społecznego”, któremu staramy się sprzeciwiać. W bólach doszłyśmy do przekonania, że o ile po stronie agresorów leży uwarunkowana systemowo przemoc, po stronie zastraszonych, szykanowanych czy bitych leży odwaga otwartego mówienia o niej w nadziei na solidarny opór. Jesteśmy jednocześnie przekonane, że jeśli wobec tej, tak tragicznej w skutkach, sytuacji, w krakowskim środowisku wolnościowo-równościowym nie urodzi się solidarny opór przeciw występowaniu wewnątrz niego faszystowskich tendencji, środowisko to nie będzie miało jakiejkolwiek racji bytu.
Pragniemy również natychmiast uciąć dalsze insynuacje, które jak się zdaje już powstają (być może w celu intencjonalnego zaciemnienia sprawy i oczyszczenia się z podejrzeń). Jesteśmy w stu procentach przekonane, że osoba, którą agresorzy oskarżali o współpracę z policją, nie odpowiada w żaden sposób za czwartkową katastrofę na Celnej. Rozmawiałyśmy z nią, wymieniliśmy obserwacje, odtworzyłyśmy przebieg wszystkich wspólnie spędzonych dni i mówimy jasno – nie ma opcji! Ponieważ w tym punkcie zgodne są wszystkie osoby zatrzymane i eksmitowane, a więc te, które sytuacja dotknęła najbardziej, uważamy, że nasze oświadczenie powinno być wszystkim czego trzeba, by ukrócić jakiekolwiek spekulacje.
Jeżeli ktoś może być podejrzewany o sprowadzenie na nasz kolektyw eksmisji, to nie osoba, która sama została podczas eksmisji zaaresztowana, a jedynie czterech, nękających nas i naszego gościa bojówkarzy – nawet jeśli żaden z nich nie był bezpośrednio sterowany przez instytucję policji, swoim przerażająco nieodpowiedzialnym zachowaniem znacznie ułatwili pracę aparatowi państwowej represji.
Zdajemy sobie sprawę, że niniejsze oświadczenie może wywołać burzę – z jednej strony przykro nam, że pretekstem do niej musiały się stać tak tragiczne wydarzenia, z drugiej strony mamy nadzieję, że nasze środowisko w końcu zajmie zdecydowaną postawę wobec wewnętrznej przemocy, wypracowując odpowiednie metody jej zapobiegania i zwalczania. Nie da się jednak przewidzieć reakcji ze strony tamtych czterech osób; chciałybyśmy, by wzięli na siebie odpowiedzialność za własne zachowanie i przyjęli konsekwencje – ale obawiamy się, że bardziej prawdopodobna będzie chęć zemsty za “szarganie dobrego imienia antify”. Ponieważ sprawa dotyczy dość szerokiego grona osób, boimy się że banda agresorów może zechcieć się na nich mścić, dlatego prosimy, dbajmy nawzajem o nasze bezpieczeństwo. Jeśli w najbliższych tygodniach/miesiącach usłyszycie z czyjejś strony obawy o swój los w związku z wydarzeniami z Krakowa, potraktujcie je serio!
Dziękujemy za Waszą gotowość do akcji solidarnościowych po eksmisji, musimy się przyznać, że prośba o ich nieorganizowanie wynikła z pewnych nieporozumień przy próbach ostrożnego ustalenia planu działania w obecności policji. Uważamy jednak, że może i dobrze się stało, ponieważ trudno nam przewidzieć, jak ta grupa bojówkarzy i popleczników mogłaby się zachować wobec osób demonstrujących solidarność z naszym kolektywem.
Obecnie zastanawiamy się nad dalszym losem kolektywu Reaktor, jest całkiem możliwe że przestanie istnieć. Przynajmniej dopóki nie pozbieramy się po napaściach z ostatniego miesiąca i dopóki w skali ogólnokrajowej nie zdemaskujemy kiboli przebranych za antifę.
Do zobaczenia, prawdopodobnie w innych miejscach, w innym czasie.
Mamy nadzieję, że solidarność nadal jest naszą bronią,
Kolektyw Reaktor